Chyba w całym Trójmieście nie było dotąd takiej wystawy – i nie chodzi tu o jej problematykę. Tym, co wyróżnia Fotolokację, jest forma prezentacji i podejście do tematu. Magdalena Tuźnik, artystka mieszkająca i tworząca w Pruszczu Gdańskim, od wielu lat zajmująca się malarstwem, tym razem postanowiła zaprezentować efekty swojej drugiej pasji – fotografii. Autorka pokaże nam mniej znane miejsca swojego miasta oraz Gdańska, Gdyni i Sopotu. Będzie to podróż po trochę zapomnianych przestrzeniach, często nie do końca odkrytych, często tajemniczych. Prezentowane zdjęcia to wynik blisko dwuletniej pracy i setek przejechanych rowerem kilometrów.
Magdalenę Tuźnik interesuje w fotografii przede wszystkim nastrój i światło, dlatego artystka wybrała noc, zmierzch i świt, jako pory najlepiej – jej zdaniem – oddające tajemniczy klimat pejzaży Trójmiasta i jego okolic.
Wystawa ma dwie warstwy: tematyczną i formalną. Autorka wspólnie z mężem Andrzejem oraz pracownikami Referatu Ekspozycji i Dziedzictwa Kulturowego Urzędu Miasta w Pruszczu Gdańskim zdecydowali o niecodziennej formie prezentacji. Aby zobaczyć wystawę musimy rzecz jasna wybrać się do zrewitalizowanego Domu Wiedemanna, ale koniecznie z własnym smartfonem lub tabletem wyposażonym w czytnik kodów QR i z dostępem do internetu. Niespodzianką będzie to, że wystawę jakby zabierzemy ze sobą, a to postawi nas wobec pytania o obecność dzieła sztuki we współczesnej przestrzeni: czy przestrzeń ta jest już w pełni cyfrowa? Czym jest dziś fotografia cyfrowa rozumiana jako dzieło, twór artysty? Uprzedzamy – nie chodzi tu o czysty formalizm czy prowokację, a bardziej o skonfrontowanie odbiorcy ze współczesnością, tak bardzo się ostatnio zmieniającą.
Wystawę planowaliśmy otworzyć już rok temu, niestety sytuacja wielu galerii i ośrodków kultury zmieniła się wraz lockdownem – mówi Bartosz Gondek, współautor koncepcji wystawy, kierujący Referatem Ekspozycji i Dziedzictwa Kulturowego przy Urzędzie Miasta Pruszcz Gdański.
Nietypowa forma wystawy ma związek z tym, w jaki sposób wyglądały kontakty społeczne w ostatnim roku. Część aktywności wielu osób trafiła do cyfrowego świata, czy tego chcieliśmy czy nie.
Tytuł wystawy – Fotolokacja jest neologizmem, który – zdaniem autorki – ma podkreślać coś nowego, nieznanego, zarówno w treści, jak i w formie. Niemniej tytuł jest na tyle czytelny, że odbiorca będzie oczekiwał obrazów znanego mu świata, przestrzeni, w której żyje. Lokacje, czyli miejsca, które odwiedziła autorka, są – tak jak wspomnieliśmy – trochę znane, trochę zapomniane. Być może mijamy je co dzień, być może widzimy je, ale nie do końca znamy. – Znajdźmy czas, by zatrzymać się i odkryć je na nowo. Być może, poznając własne miejsce, zrozumiemy samych siebie – mówi artystka.
Fotolokacja – manifest artystyczny
Fotografia i miejsce – tak, znamy te wyrazy, ale fotolokacja to słowo nowe, zostało wymyślone, wcześniej nie istniało. To ma być nowa treść i forma. Miejsca są znane, ale nieodkryte, niezobaczone, niezapamiętane.
Treść – zakamarki i przestrzenie miast utrwalone w ulotnym świetle zmierzchu, nocy i poranka, niepokojące i spokojne, tajemnicze i przyjazne. Być może mijamy te miejsca na co dzień, być może widzimy, ale nie do końca je znamy. Ruchome poklatkowe obrazy, pulsujące przemieszczającymi się ludźmi i maszynami. Znajdźmy czas, by zatrzymać się i odkryć ten świat na nowo. Być może, poznając własne miejsce, zrozumiemy samych siebie.
Forma – nasz świat na ekranie, wirtualny, ulotny, dzielimy się nim, często mamy go przy sobie. Gdzie zatem jest cyfrowe dzieło, czy może być powielanym tysiące razy obrazem na monitorze? Czy galeria nadal będzie przestrzenią dla przedmiotów sztuki? Być może forma stanowi jedyną odpowiedź.
UWAGA! Treść wystawy jest dostępna wyłącznie za pośrednictwem smartfonów lub tabletów z dostępem do Internetu, wyposażonych w aparat umożliwiający czytanie kodów QR.